poniedziałek, 9 grudnia 2013

Byłem, widziałem i ...

Korzystając z nadmiaru czasu postanowiłem wczoraj obejrzeć film pt. "Wyścig", wiem że jest już wyświetlany w kinach od paru ładnych tygodni ale lepiej późno niż wcale ;). Przed włączeniem filmu powiedziałem sobie ze podejdę do tego z dystansem i wychwycę każdy niuans typu formuła pierwsza czy nazwanie kierowcy F1 tytułem rajdowy. Przez pierwsze 5 min mi się udało ale później dałem się całkowicie wciągnąć w fabułę. Teraz o filmie... jedyne co mogę o nim powiedzieć to to ze jest on fantastyczny. Nie jest to ranga fantastycznego filmu o Ayrtone Senna, ale jakby nie patrzeć są to dwa różne typy filmów. "Wyścig" jest to ekranizacja epickiego sezonu w 1976 roku w iście hollywoodzkim stylu. Przede wszystkim nie jest on przesadzony jak "bajka" o tym samym tytule z Sylvestrem Stallone. "Nowszy" "Wyścig" jest zrobiony z rozmachem ale widać ze nad pracami czuwali eksperci którzy zadbali o autentyczność historii.
Dwa zupełnie różne typy kierowców. Dwa zupełnie różne światy. Kierowcy których łączyło jedno: niesamowity talent. Jeden pracowity, zdeterminowany, surowo podchodzący do swojej profesi, drugi piekielnie szybki i odważny, żyjący tak jakby to był ostatni dzień jego życia.
Naprawdę gorąco polecam!

Wprawdzie po takim filmie powinienem naładowany wyścigową energia wsiąść do samochodu i jeździć z prędkością 200 na godzinę... w pełnym deszczu... w godzinach szczytu. Jednak po zakończeniu filmu doszło do zupełnie innych myśli. W głowie narodziła się taka myśl: Człowiek z pasją ale bez charakteru nigdy nie spełni swoich marzeń. W pełnej zadumie zastanawiałem się nad scena która zrodziła taką tezę tj. moment w którym Nikki Lauda oznajmiał ojcu o swoich planach bycia zawodowym kierowcą wyścigowym. Gdy dowiedział się że nie ma co liczyć na pomoc ze strony rodziny, nie poddał się tylko zaryzykował, wziął pożyczkę i spełnił swoje marzenia ponieważ ufał swoim umiejętnością. Taki ruch wymagał nie lada charakteru i odwagi. Postawił wszystko na jedną kartę i nie bał się konsekwencji, zapewne brał je pod uwagę ale nie wpłynęły one na jego decyzję. A współcześnie? Jest wiele osób z podobnymi pasjami, portale społecznościowe ułatwiają ich wyszukiwanie, jest wiele sposobów zarabiania czy pożyczania pieniędzy. "Stary, wiesz o tym więcej niż ktokolwiek inny, masz umiejętności, wiesz co zrobić żeby zacząć startować, na co ty jeszcze czekasz? Czemu nie spełniasz swoich marzeń?" mógłby powiedzieć jakiś obserwator który spogląda z boku. Jednak wolisz myśleć o swojej pasji bez przerwy, przejść przez gimnazjum, liceum, studia, które tak naprawdę nigdy cię nie pochłoną bo nie są w żadnym punkcie powiązane z zainteresowaniami, później przez pracę, do której będziesz codziennie wstawał i wspominał sen o spełnionych marzeniach. Będziesz czekać na jakiś cud który i tak się nie wydarzy. Wszystko przez to że istnieje obawa przed konsekwencjami wyłamania się ze schematu, obawa przed ryzykiem, przed myślą: "a co zrobię jeśli się nie uda?"... Mówią że błędów nie popełnia ten który nic nie robi, tylko żeby popełnić ten błąd trzeba postawić wszystko na jedną kartę, lecz nie każdy ma żyłkę hazardzisty.


 

czwartek, 16 maja 2013

No niech mi to ktoś wytłumaczy ...

Ciężkie jest życie motomaniaka, szczególnie tego który jest ograniczony egzaminami w których nie widzi najmniejszego sensu... a więc matury ustne. Jeszcze zrozumiem stosowanie tego sposobu weryfikowania wiedzy z języka obcego ale na litość boską z polskiego?!

Jak wygląda w praktyce wymysł Centralnej Komisji Edukacyjnej? Na początek wybieramy temat prezentacji który nam pasuje, później wypytujemy znajomych gdzie kupić prace (żartuuuuje każdy maturzysta SAMODZIELNIE pisze pracę... tak naprawdę to nie... ale ja jestem wyjątkowo uzdolniony i sam stworzyłem prezentacje... tak naprawdę to kolejne kłamstwo...), następnie uczymy się jej od 5 do 1 dnia przed egzaminem. Komisja wypytuje nas o temat w którym kompletnie nie czujemy się mocni, ale robimy dobrą minę do złej gry i przytakujemy, jak w tedy kiedy nie słyszymy o co chodzi naszemu rozmówcy. I po zakończeniu egzaminu możemy się czuć jak prawdziwi inteligenci (przynajmniej według CKE)! Podczas tak bezsensownie straconego czasu można by...

Zbierać się na I rundę GSMP w Załużu. Tym bardziej że stawka jest w tym roku MEGA. Kwiat samochodów klasy historycznej : Lancia Delta, 2x Audi Quattro S1, Ford Sierra Cosworth, Ford Escort Cosworth itd. Jednocześnie wystąpi również kwiat nowoczesnej motoryzacji : samochody klasy WRC, bolidy. Nawet Skoda Fabia Proto była zgłoszona na liście... no właśnie była. Mariusz Stec na swoim profilu na FyBy napisał : nie wystartujemy podczas pierwszej rundy GSMP w Załużu. Powodem jest ograniczony budżet bla bla bla chcemy wystartować w pełnym cyklu RSMP w klasie OPEN bla bla bla. Szczerze? Nie pamięta wół jak cielęciem był któremu wszyscy kopali narząd służący do wygodnego siedzenia? Teraz jak się pojawiła szansa walki w samochodzie o wiele mocniejszym z ... zaraz zaraz ... klasa PROTO ma tylko jednego zawodnika : Mariusza Steca ! A w GSMP? Szansa na mistrzostwo... No ale co ja wiem, to tylko zdanie kibica który siedzi przed monitorem i z zapartym tchem śledzi wyniki każdych możliwych zawodów.

Na koniec S1 Beresia na hamownie które marfefką potrafi rozpalić kominek.


P.S.: Powodzenia dla Roberta!!

czwartek, 4 kwietnia 2013

"Chudy" kawałek historii.

Taaa... wielki come-back, wszystko się zmieni i będę od teraz regularnie dodawał posty... jassne.
Przepraszam za moje wcześniejsze obiecanki, ale sam byłem przekonany że będzie inaczej. Jednak ciężkie jest życie maturzysty, nie sądziłem że przygotowania mogą zabrać tyle wolnego czasu...

Koniec tłumaczeń czas na rajdy! A dokładnie historii RSMP. Przeglądając stronę http://bestofrally.pl/ (bardzo fajna, choć jeszcze słabo rozwinięta strona) natrafiłem, jeszcze wtedy, na mało znaną mi postać - Pawła "Chudego" Przybylskiego. Były już kierowca rajdowy, występujący w latach 1982-1997 jako pierwszy sprowadził na polskie oes-y samochód klasy WRC (Ford Escort WRC). Dwukrotny Mistrz Polski RSMP (1993, 1994 - Toyota Celica GT4) i Mistrz Polski w klasie A FSO1600 (1984). Bardzo utalentowany kierowca jednak ze strasznym pechem do awaryjnych samochodów, rozkwit jego kariery przypadł na sezon 1992 kiedy został zaangażowany do zespołu Toyota Motor Poland, gdzie wraz z Markiem Gieruszczakiem walczyli z Fordem Sierrą Mariana Bublewicza. Po zakończeniu współpracy z Toyotą, startował Fordem Escortem Cosworthem. Teraz coś z rodzinnych legend... Tata opowiadał mi że w tych czasach było dwóch kierowców którzy siali postrach na hopach wśród kibiców - Tomasz Mikołajczyk oraz właśnie Paweł Przybylski. Niewielu było śmiałków którzy próbowali uchwycić latającego Escorta "Chudego" (wymowna gestykulacja mojego taty w pełni mnie przekonała). Mało jest filmów pokazujących akcję Przybylskiego jednak znalazłem to :



Krótkie ale treściwe :)

Nie obiecuje, ale będę się starał często postować, a na koniec coś na poprawę humoru :)